17 rocznica katastrofy promu Columbia
“Prom Columbia jest stracony. Nikt nie przeżył”. Te słowa wypowiedziane do narodu amerykańskiego 1 lutego 2003 roku o godzinie 14:04 przez prezydenta Georga W. Busha rozwiały nadzieje wszystkich, którzy czekali na wieści o losach załogi promu. Kolejny sen o podboju kosmosu został brutalnie przerwany.
Lutowe popołudnie 2003 roku w Huston było pełne napiętego oczekiwania. Po szesnastu, owocnych w eksperymenty dniach na orbicie okołoziemskiej prom Columbia wracał do domu. Załoga misji STS-107 składała się z 7 osób:
Rick Husband – dowódca,
William McCool -pilot,
David Brown – specjalista misji,
Kalpana Chawla – specjalista misji,
Michael P. Anderson – dowódca ładunku,
Laurel Clark – specjalista misji,
Ilan Ramon – specjalista ładunku (Siły Powietrzne Izraela).
Sekundy przed burzą
Lot niestety nie miał mieć szczęśliwego finału. Pierwsze problemu zaczęły się już o godzinie 13:48:39. Wtedy to czujnik tensometryczny (czujnik naprężenia) umieszczony w lewym skrzydle za panelem RCC (wzmacniany panel z włókna węglowego) nr 9 pokazuje anormalne odczyty. Jest to pierwszy sygnał nadciągającej katastrofy. Od tego momentu nie było już odwrotu od naciągających wydarzeń.
Zaledwie kilkanaście sekund później, o godzinie 13:48:59 czujnik temperatury umieszczony za tym samym panelem RCC wskazuje znaczny wzrost temperatury, zaś minutę po tym w przedniej części systemu manewrowania orbitalnego następuje nienormalne ochłodzenie.
Minutę później prom wchodzi w fazę maksymalnego nagrzewania aerodynamicznego związanego z przebijaniem się przez atmosferę ziemską co tylko przyspiesza nadchodzące wydarzenia, choć najbliższe kilka minut nie da żadnych negatywnych odczytów.
Lewe skrzydło Columbii jest niewątpliwie miejscem najważniejszym w łańcuchu wydarzeń prowadzącym do tragedii. To właśnie tam o godzinie 13:52:19 plazma, która przedarła się przez izolację termiczną zaczyna niszczyć okablowanie czujników. Kilkanaście sekund później temperatura w przewodzie hamulcowym w pobliżu pokrywy lewego podwozia zaczyna wzrastać w tempie 3,5 °C/min. Wzrost ten będzie trwać przez kolejne kilka minut.
O godzinie 13:54:24 następuje ponadnominalny wzrost temperatury siłownika wysuwania lewego, głównego podwozia w tempie 7 °C/min. Chwilę po tym zanotowano nieoczekiwany spadek temperatury opony lewego podwozia oraz wystąpiły pierwsze zakłócenia w telemetrii (system pomiaru wartości podzespołów promu) pojazdu.
Liczne uszkodzenia termiczne lewego skrzydła promu sprawiają, iż o godzinie 13:57:35 sterolotki zaczynają kompensować asymetrię oporu aerodynamicznego. Kompensacja ta w przeciągu kolejnych trzydziestu sekund stanie się jeszcze silniejsza.
Kolejne kilkadziesiąt sekund później, o godzinie 13:58:40 komputer BFS (zapasowy system komputerowy) po raz pierwszy ogłasza alarm. Zaledwie piętnaście sekund później ogłoszono drugi i ostatni alarm.
Ostatnie dane zarejestrowane o godzinie 13:59:32 wskazują na rozgrzanie się obwodu hamulcowego A lewego podwozia do temperatury 77,9 °C.
Ostatni wymiana komunikatów z promem brzmiała:
Centrum lotów kosmicznych: Columbia, tu Houston, odczytaliśmy wiadomości odnośnie ciśnienia opon, ale nie zrozumieliśmy ostatniej komunikacji.
Prom kosmiczny Columbia: Roger, bo… [“Roger” oznacza przyjęcie komunikatu, zaś “bo” to urwane słowo w języku angielskim. Rozważa się różne warianty jego brzmienia m.in. “both” przyp. redakcja].
Wtedy też odebrany zostaje ostatni kompletny pakiet danych z promu, a następnie utracono z nim łączność telemetryczną. W tym czasie znajdował się on na wysokości 63 135 m i leciał z prędkością około 20 000 km/h.
Następnie udało się odebrać o 32 sekundy znacznie zniekształconej telemetrii niemożliwej do odczytania w czasie rzeczywistym. Próby jej późniejszej deszyfracji ujawniły dalsze wyłączanie silniczków manewrowych w celu wyrównania pozycji promu. Kolejne 25 sekund nie udało się nigdy odszyfrować.
Tragiczny finał
O godzinie 14:00:02 od promu kosmicznego Columbia odrywa się pierwszy duży fragment, przypuszczalnie był to element lewego skrzydła. Ułamki sekund później wraca telemetria, a dane napływające z czujników hydrauliki lewego skrzydła wskazują na zerowe wartości ciśnienia.
Dwie sekundy później telemetria zostaje ostatecznie zerwana. Oderwane zostaje również całe lewe skrzydło promu co powoduje gwałtowne i chaotyczne naprężenia całej struktury orbitera.
O godzinie 14:00:17 odrywa się drugi duży szczątek promu, a następnie sekundę później trzeci.
Sekundę później system rejestracji zdarzeń Orbiter Experiments Recorder (OEX) milknie, a po kolejnych trzech sekundach, o godzinie 14:00:23 kadłub promu Columbia rozpada się na kilka fragmentów. Załoga ponosi śmierć.
Szczątki promu spadły na terenie stanu Teksas. Obszarze upadku miał kształt elipsy o przybliżonych wymiarach 500 x 100 km.